literature

APH - Jestesmy

Deviation Actions

Kalterijate's avatar
By
Published:
840 Views

Literature Text

Byli państwami. Przez wiele stuleci lub przez parę lat. Przez dekady pełne wojen. Przez głód i powodzie. Byli wielcy i byli mali. Byli znaczący i znikający. Byli powstający i upadający. Byli przerażeni.
Iwan, potężny mężczyzna o nieco za wielkim zamiłowaniu do alkoholu, nie czuł się państwem. Patrząc w lustro, widział w sobie jedynie małego człowieczka, który dźwigał na ramionach ciężar swojego rozległego terytorium.
Swojego?
To przecież nie było jego, Rosja nie była nim. Rząd nie miał pojęcia o jego istnieniu, on z kolei nie kwapił się stanąć przed nim i oznajmić, że jest personifikacją ich państwa. Wyśmialiby i pozbyliby się go. Poza tym, nie miał wpływu na politykę rządu. Krym obserwował z gazet. Nie wtrącał się. Nie chciał. Rozmawiał przez telefon z innymi personifikacjami, ale na nic zdały się przeprosiny. Przecież wszyscy wiedzieli, że to nie jego wina. Że nic nie mógł zrobić.
Że był sam.
Ostatecznie każdy wieczór sprowadzał się do choćby jednego drinka, który ukoiłby rozszarpane nerwy. Czasem, sporadycznie, zapalał cygaro, wiedząc, że jest ono dla niego całkowicie nieszkodliwe. Czasem przedawkowywał leki. Czasem spał z wieloma kobietami. Czasem chodził na badania.
Zdrowy. Nie do zabicia. Ale niosący w sercu cierpienia całego ludu.
Patrzył na południe. Dosłownie czuł obecność imigrantów z Kazachstanu, Tadżykistanu, Afganistanu… widział problemy tamtejszej ludności. Widział władzę, która prowadziła własną grę. Miał dość. Miał po prostu – po ludzku – dość.
Parę dni temu spadł z piątego piętra i przeżył.
Nie do zabicia. Rosja żyła w nim i trzymała go w swoich szponach, sycząc do ucha, że ma żyć, że on nie odejdzie, póki ona nie upadnie. On będzie ostatnim żyjącym synem jej ziemi, on będzie ostatnim Rosjaninem, więc nie umrze teraz, bo nie jest człowiekiem. Nigdy nie będzie.

- Iwan?
Podniósł wzrok znad książki i ujrzał Torisa stojącego w drzwiach.
- Było otwarte, więc pozwoliłem sobie wejść.
- Jasne, jasne, drzwi tylko za sobą zamknijcie i siądźcie – mruknął Iwan, zamykając książkę i odchylając się na krześle. – Palicie?
- Może się skuszę.
Siedzieli tak przez chwilę, obserwując dym nad ich głowami, puszczając kółka i wzdychając raz po raz. Po dłuższej chwili Toris zgasił drugiego papierosa w popielniczce, poprawił koszulę i przyjrzał się swojemu gospodarzowi. Fioletowe oczy Rosjanina utkwione były w jakimś punkcie za jego plecami.
- Nikt o tym głośno nie mówi, ale wszyscy się boją. Ty też się boisz. Chyba najbardziej z nas wszystkich.
- Taaak?
- Iwan, wiesz… nie chcę, żeby sprawy naszych rządów dotyczyły naszych osobistych relacji i stosunków. Czasem jest to trudne, ale jednak… - Toris spuścił głowę, szukając odpowiednich słów. – Chcę być bardziej człowiekiem niż państwem. I jestem pewien – tutaj spojrzał prosto w oczy Iwanowi – że czujesz dokładnie to samo.
Rosjanin zgasił swojego papierosa i wypuścił dym nosem. Zamknął oczy. Toris czekał. Dźwięk starego zegara z kukułką ginął w odmętach odpadających od ścian zielonych tapet. Kukułka od paru lat nie wychodziła na zewnątrz. Toris czuł, że Iwan nie chciał dyskutować, więc wstał, skinął głową i skierował się do drzwi. Już położył dłoń na klamce, gdy usłyszał ciche wezwanie jego imienia. Spojrzał przez ramię, nie zdejmując ręki z klamki.
- Czym sobie zasłużyliśmy na to cierpienie? Czemu nie możemy przemijać, czemu nie możemy zapominać? Nie mamy sensu, nikt nas nie potrzebuje, a żyjemy bez większego powodu. – Iwan powoli podniósł się z krzesła, podpierając o stół. Wyprostował się, poruszył ramionami i podszedł do swojego gościa. – Pamiętam, jak cię okładałem pięściami. Czy było mi miło? Przez chwilę, gdy targały mną emocje państwa. Potem bandażowałem twoje rany. Tego też nie zapomnę. – Wyciągnął przed siebie rękę i pogładził policzek Litwina. – Nie zapomnę też żadnej przeprowadzki, żadnej wojny, żadnego głodu. Ludzie ubolewają nad tym, jak straszna była jedna wojna, której doświadczyli. My doświadczyliśmy ich setki. Nasze rządy angażowały się w większość istniejących konfliktów. Nasi ludzie przebywali w takich miejscach. Ginęli. My cierpieliśmy z nimi. Czuliśmy ich lęk, ich głód, ich samotność, widzieliśmy wroga ich oczami i reagowaliśmy jak oni. Nie zapomnimy tego. Ludzie umrą i zapomną, my nie możemy liczyć ani na jedno, ani na drugie. Toris, wytłumacz mi, za co, do jasnej cholery, musimy tak cierpieć?
Toris spuścił wzrok. Ręka Rosjanina opadła, on sam nagle zgarbił się, skurczył, zrobił się mały i bezbronny i bardzo, bardzo słaby. Litwin chwilę się wahał, aż w końcu objął go mocno, poklepał po plecach, westchnął i odezwał się cicho:
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie chciałbym, aby każdy z nas samotnie dźwigał to brzemię. Wszyscy w tym siedzimy, każdy z nas nosi w sobie swoje państwo, dla każdego z nas jest to ogromne brzemię. Musimy się wspierać. W końcu nie mamy nikogo innego.
Po tych słowach położył dłonie na mokrych od łez policzkach Iwana. Rosjanin chwycił go lekko za nadgarstki i schylił głowę, szlochając. Toris ucałował go w czoło, pożegnał się szeptem i już niemal bezszelestnie opuścił pomieszczenie.
Iwan znowu został sam. Oparł się plecami o ścianę i zsunął na ziemię, chowając twarz w ramionach. Łkał jak małe dziecko. Małe dziecko, którym był bardzo, bardzo dawno temu.
Chyba jedynie o swoim dzieciństwie zapomniał.
Ostatnio trzyma się mnie temat ludzkości - co to właściwie jest,z czym to się je i jaki to ma sens. Do niczego zaskakującego raczej nie doszłam, ale pisząc tego fanfika przypomniałam sobie rozmowę z jedną panią, która przeżyła drugą wojnę światową jako dziecko. Powiedziała mi tak: "Już wolałabym od razu umrzeć, pierwszego dnia, niż raz jeszcze doświadczyć takiej wojny i takiego głodu, który po niej nastąpił". Tutaj zasygnalizowałam to stwierdzeniem, że personifikacje mają za sobą szereg wojen. Brutalnych wojen. Wojen ludzi z ludźmi. Nie umiem tego pojąć. Nie umiem pojąć, jak współlokatorka może mówić, że "wojna się przyda, jest potrzebna". Czemu jest potrzebna? Bo ekonomia, bo wojna likwiduje długi. Czy naprawdę ludzkość jest w stanie przedkładać pieniądze nad ludzkie życie? Czy naprawdę dla wygody i napchanej kieszeni jesteśmy w stanie patrzeć, jak giną inni ludzie?
Czy to w ogóle jest ludzkie? Czy my w ogóle nadal jesteśmy ludźmi?
Takie przemyślenia sprawiły, że fanfika tego, niepozornego, pisało mi się na pół dobrze i tragicznie. Podejrzewam, że do tematu wrócę, ale już w moim własnym opowiadaniu.
Na sam koniec chciałam troszkę podkreślić efekt narastającej ciszy (ciche słowa Torisa, jeszcze cichsze "do widzenia" i niemal bezszelestne opuszczenie pomieszczenia), aby na sam koniec zostało tylko łkanie. Mam nadzieję, że jest to w miarę zauważalne, choćby podświadomie.
~~~~~~~~~~~~~~

Czuję się jak emeryt w tym fandomie
Jest to taki w sumie request od :iconskruszy: , poprosiła bowiem o Rosję i Litwę, a ja w sumie stwierdziłam - czemu nie? Chodź ciężko nazwać mnie osobą aktywną w fandomie Hetalii, to sentyment jakiś tam pozostał :heart:  A mówię, że "taki w sumie request", bo miał być pairing, ale jednak pragnęłam to pociągnąć nieco inaczej.
Ponieważ jest jeszcze jedna prośba o coś z Hetalii, i prawdopodobnie będzie to moje dawne OTP, to postaram się napisać coś zdecydowanie lżejszego ^^;
Po drodze będzie polski fanfik z Haikyuu!! c:
To tyle~ (Ten komentarz jest niemal tak długi jak sam fanfik, o hezu @_@ )

APHetalia (c) Himaruya Hidekaz
© 2016 - 2024 Kalterijate
Comments15
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
XathazagoraphobiaXx's avatar
Zupełnie inne spojrzenie na Iwana i ogółem na personifikacje. Kompletnie nie w moim guście, ale dobrze napisane. 
Podoba mi się mimo, że mamy zupełnie różne spojrzenie na sprawę.

Podoba mi się początek – taki trochę filozoficzny, nastrający, ale nie przesadzony. ostatnie zdanie też jest genialne.
Łap fava.