literature

APH- Bez Slow

Deviation Actions

Kalterijate's avatar
By
Published:
4.7K Views

Literature Text

- Nie.
Trzask.
- Nie.
Feliks spogląda na mężczyznę stojącego naprzeciwko. Ręce mu drżą. Kuca i zbiera odłamki filiżanki.  Jeden fragment nacina opuszek kciuka. Głęboko, mocno, boleśnie. Blondyn ignoruje to. Kiedyś gorzej cierpiał.  Krew spada na podłogę, farbuje porcelanę. Różowe kwiaty stają cię czerwone.
- Nie… Nie wierzę. – Feliks wstaje, wrzuca do kosza  odłamki. – Nie teraz… Nie mogę…
Mężczyzna opiera się pośladkami o  parapet. Zakłada ręce na piersi. Patrzy. Czeka.
Feliks zmywa krew z dłoni. Łzy spływają po policzkach. Nie potrafi spojrzeć mu w oczy. Nie teraz. Nie… Nigdy…
- Wyjdź.
Mężczyzna przekrzywia głowę, czeka.
- Psiakrew, wyjdź! – Feliks odwraca się w stronę mężczyzny, pokazuje na niego palcem, ale nie patrzy. Wzrok wbity ma w podłogę.
Wychodzi. Zakłada płaszcz, zamyka za sobą drzwi, tonie w złocie jesieni.
Sam. Sam. Sam…
Nie! Feliks obejmuje się ramionami, drży. Łzy wydają się być zimne, powietrze chłodne, chociaż na dworze ciepło. Siada ciężko na krześle, chowa twarz w dłoniach. Cichy płacz zamienia się w donośny szloch.
- Nie… Nie wierzę ci… Nigdy nie uwierzę! Nienawidzę cię! Nie powinno cię tu być! Nie powinieneś teraz przychodzić! Nie…
Podnosi wzrok, widzi go. Wścieka się jeszcze bardziej.
- Co tu robisz? – Warczy. Jego zielone oczy płoną bólem, nienawiścią i samotnością. Przygryza wargę. Oddycha ciężko, szybko. Drapie go w gardle. Kaszle, usta zakrywa dłonią.
- Widziałem Torisa. – Mówi gość. Nie zdejmuje polara, wchodzi w butach.
-  Gówno mnie to obchodzi, ja też go widziałem. – Mówi, ocierając rękawem bluzy łzy.
- Chciałem porozmawiać.
- Nie mam ochoty na rozmowę. – Głos Feliksa się załamuje. Patrzy na Gilberta, patrzy długo, w końcu zaciska zęby na własnej ręce i krzyczy. Długo, przeciągle. Na jednym wdechu. Głos, choć tłumiony, wibruje. Przeszywa serce, odbija się od ścian. W końcu cisza, delikatne dudnienie w uszach.
Feliks zaciska pięści na kolanach. Na ręce ma czerwony ślad. Na opuszku kciuka zaschnięta krew.
- Nie chcę rozmawiać, Gilbert, nie chcę…
- Chcesz. Chcesz rozmawiać. Chcesz kogoś.
Feliks nie patrzy. Nie lubi w takich chwilach patrzeć. Zmienił się. Wydoroślał. Nie chciał być dorosłym. Chciał być dzieckiem, wciąż głuchym na niesprawiedliwość świata. Nieświadomym zła. Nie chciał znać nienawiści. Chciał kochać, myśleć, że wszystko jest piękne.
Nie. Musiał w końcu wydorośleć.
Bez słów.
Bez słów Gilbert staje za Feliksem. Bez słów obejmuje go. Bez słów szepcze słowa do jego serca. Cicha konwersacja ich uczuć. Bez słów odgarnia włosy przyklejone do mokrych policzków. Bez słów całuje w policzek. Zimny, jak wczesnowiosenny poranek. Taki piękny, rumiany. Smutny i szary po zimie. Niedługo nadejdzie zima.
Gilbert kołysze Feliksa. Feliks nie protestuje. Łka, łzy spływają po szyi, brodzie, moczą bluzę, spodnie. Cisza dudni w uszach.
Stary zegar ogłasza dwunastą. Ciężkie wahadło zmienia położenie, zamiana energii. Potencjalna, kinetyczna, potencjalna… Nauka straciła sens. Po co się uczyć o rzeczach mądrych, skoro są głupie? Czemu nikt nie uczy o uczuciach? O ich odbieraniu? Czemu nikt nie powie: nauczymy się mądrej rzeczy, mianowicie czym jest smutek i jak go akceptować. Nikt nie nauczy, bo uczucia są głupie, więc mądre. Ludzie boją się uczuć. Boją się mądrości.
Gilbert pomaga mu wstać. Prowadzi do pokoju. Łzy nie lecą, oczy są czyste, lecz czerwone i napuchnięte.
Siada na łóżku, zdejmuje bluzę. Gilbert ściąga mu buty, wstaje, odwraca wzrok. Podchodzi do okna i ogląda jesień.
Feliks szybko zdejmuje spodnie, niezdarnie kładzie się pod kołdrą.
Bez słów.
Nie zasnę, myśli Feliks. Nie zasnę, bo to boli.
Zaśnij, myśli Gilbert, siadając na krawędzi łóżka. Zaśnij, po śnie wszystko wydaje się łatwiejsze. Po śnie człowiek trzeźwiej myśli.
Zasnę, myśli Feliks, gdy powieki opadają mimo woli. Zasnę, bo siedzisz obok i nie zakłócasz ciszy. Zasnę, bo nie ma tu Torisa.
Gilbert patrzy, jak zielone tęczówki zostają zasłonięte. Słucha, jak oddech wyrównuje się, widzi, jak klatka piersiowa blondyna powoli unosi się i opada. Pochyla się, delikatnie całuje go w usta. Wstaje, podchodzi do drzwi, naciska klamkę. Spogląda na Feliksa, ostatni raz.
Jest pewien, że zobaczył na jego ustach cień uśmiechu.
Wychodząc, myśli. Myśli dużo. O Torisie, że z niego cholerny sukinsyn. I o Feliksie, że…
Myśli.
Nie powie.
Feliks… Jestem taki głupi, myśli. Taki głupi, bo wciąż ci nie powiedziałem, że cię kocham.
Nie.
Feliks to wie. Gilbert to powiedział.
Bez słów.
Cholera... coś się ze mną dzieje... Złego? Nie wiem.
Nie, nie chodzi o to, że z powrotem piszę Fan Ficki. Tylko że... *przełyka ślinę* Lekko nawiązuję do yaoi... Źle wpływa szkolne towarzystwo....
Ale za to ten tekst działa inspirująco: [link]

Nie wiem, o co chodzi, (osobiście uważam, że to było tak:
1) Feliks i Toris są razem...
2) Ale z Torisa okazuje się dupa i oświadcza Felkowi, że go:
a) nie kocha
b) zdradza
c) wszystko na raz
3) Przychodzi Gilbert i bez słów wyznaje Feliksowi miłość), ale czuję do tego mojego pseudodzieła sympatię i jest to chyba najlepszy FF który kiedykolwiek napisałam ._.,,

Mam nadzieję, że się spodobało~

Część II : [link]

Axis Powers Hetalia (c) Himaruya Hidekaz

P.S. Czemu Fan Ficki w miarę dobrze mi wychodzą, a własne opowiadania kiepściutko? T^T
© 2011 - 2024 Kalterijate
Comments54
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Yavic's avatar
Okey. Zaczynam wielbić Ciebie i Twój styl pisania coraz bardziej owo
[Tak, tak, właśnie tak, teraz przez Ciebie mnie znowu bierze, żeby coś napisać XD]
Ale, kontynuując podziwianie tego arcydzieła: Cudo, nad cudami. Znowu piękne opisy, znowu te uczucia, do tego PrusPol~
Ach, czego chcieć więcej :D Idę się teraz rzucić na część drugą >D